sobota, 19 lutego 2011

drugi projekt w xxxx

To moja druga potyczka z krzyżykami. Trochę się nauczyłam ich pruć. W momencie gdy doszłam do włosów dochodzę do wniosku,że trzeba było 3 nitkami wyszywać ,a nie dwoma. Ale chyba nie stosuje się metody dokrzyżykowania jednej nitki na dwu już istniejących.

poniedziałek, 14 lutego 2011

serduszka.....

...chciało by się powiedzieć ...dwa, ale serduszek powstało pięć.
Mają jakies 5 cm wzrostu, ubrały się w różowy atłas, ręcznie zszyły i mięciutko wypchały. No i są równe, jeno zdjęcie je nieco wypatrzyło. Rozdane zostały co do jednej sztuki aby uśmiech, choć niewielki wywołać.

czwartek, 10 lutego 2011

trochę różności

Oj dawno mnie tu nie było...... Cóż, trochę kwiatków powstało, niby takie same,a jednak każdy jest nieco inny, bo to się schematu trzymać nie umiałam. Rozpoczęłam kolejne xxx dzieło. Nie jest za duże ale początek został poczyniony. Jednak najwięcej czasu poświęciłam na starodawną sztukę ..... cerowania. Nie wiem czy w dzisiejszych czasach jeszcze się robi coś takiego, czy po prostu uszkodzoną odzież pakuje się na śmietnik? Jednak jak ktoś ma ukochane spodnie, koszulę, z którymi ciężko się rozstać, a generalnie nadają się do dalszej eksploatacji to dlaczego ich nie ratować? A mnie się trochę nazbierało takich reperacji.
Gdy siedziałam w fotelu i igłą w ręce to miałam przed oczami obraz mojej babci, która w zimowe wieczory, przy lampce, w kuchni cerowała rajstopy, obrzucała dziurki w uszytej przez siebie pościeli. A ja siadałam na krzesełku obok i obserwowałam co i jak ona robi. To dzięki temu oglądaniu nauczyłam się jak cerować, jak obrzucić dziurkę przy guziku, jak szyć na maszynie, jak robić na szydełku. Tu były moje podstawy.
      A z innej beczki. W ferie byłam z rodzinką na nartach. Nauczyłam się jeździć nie tak dawno, dzięki córce, bo ona bardzo chciała.To jak dziecko to i mama spróbowała czy jej się spodoba. No i się spodobało. Narty to trochę dziwny sport, wiem, że będę zmęczona, że będą mnie boleć nogi, że mogę zaliczyć wywrotki, że schodząc ze stoku ledwie będę miała siłę się ruszać, a jednak jestem wtedy szczęśliwa. Kiedy widzę rumieńce na twarzy dziecka, zadowolonego męża - jestem szczęśliwa. Tego uczucia gdy po raz pierwszy w sezonie wpinam but w wiązanie narty nie da się z niczym porównać, jest jedyne w swoim rodzaju. Warte było poznania, wierzcie mi.
   Co do zimowej wymianki to mam już dwa elementy gotowe. Mam jeszcze parę pomysłów ale jeszcze ich nie zrealizowałam bo ciągle ewolują. Bardzo chcę je dopasowac do osoby, która je otrzyma.

**********
ponowna edycja wpisu
dotyczy słodkości u Tereski:
Nie zbieram talizmanów ale.... mam grosz znaleziony na chodniku, zieloną ,małą żabkę otrzymaną od koleżanki i kamień w kształcie serca,  co go natura stworzyła ,a który córka znalazła na bałtyckiej plaży . Wszystko to leży sobie spokojnie na biurku, pod monitorem.