środa, 24 kwietnia 2013

haftowana na maszynie bluzka


Długo nie pisałam, a dlaczego? Ano wiosna przyszła, wpadłam do ogrodu głodna roboty i...... efekt taki, że jakiejś kontuzji barku się nabawiłam. No ale mówią ,że jak boli to człowiek wie , że żyje.
Ale utrzymać igły się niestety nie da. Pokazuje więc coś co zrobiłam dawno temu. Wzór zaprojektowałam sama na podstawie posiadanych schematów.
Potrzebne było do zrobienia:
- maszyna stareńka na pedał bez stopki, znaczy się odkręcona była
- tamborek
- tkanina
- łapki moje
- duuużo cierpliwości
- bawełniane, cienkie nici do szycia
Trąci myszką.....

sobota, 13 kwietnia 2013

jeszcze echa świątecznego klimatu



Zdjęcie marne ale już mówię co na nich jest. Otóż frywolitkowe kurczaczki i zajączki śnieżne - zgodne z aurą świąt wielkanocnych. Inspiracja zaczerpnięta z blogu Viki (link do jej bloga na bocznym pasku)
W zasadzie wszystkie zostały rozdane.
Zrobiłam przegląd tulipanów, które zasadziłam jesienią. Przy 35 pojedynczych liściach przestałam liczyć. Tak wiem, trzeba było liczyć te , które rokują kwiaty.
A tak dla statystyki to dziś ostatni śnieg zniknie z mojej posesji.
Bardzo dziękuję za życzenia, jesteście kochane!

wtorek, 9 kwietnia 2013

dziękuję...





za przecudnej urody solniakowe słodkości o niezwykle sympatycznych mordkach!!! Na żywo te mordki i oczka rozczulają ! To one spowodowały ,że dalam szanse szczęściu i zapisałam swój głos na nie.Spodobały się zresztą całej rodzinie bez wyjątku.  Noo, kot nie wyraził zdania...
Solidnie zapakowane przyszły w całości. Nawaliła poczta, "tylko" nie zostawiła awiza, cóż....
Jeszcze raz dziękuję zdolnej autorce !!!


i za życzenia urodzinowe od Niebieskości ale sprawiłaś mi radość tymi wyjątkowymi życzeniami i różą!!!
dziękuję Wam !!!

środa, 3 kwietnia 2013

coś o gatkach i o życiu...

Druga odsłona gatek na prawie świecy. Nadal mylę się na tym schemacie, choć już trochę..... jakby... mniej.
Udało nam się nabrać nasze osobiste dziecko na 1 kwietnia. Hi hi....
Po czym, po chwili dosłownie, małżonek informuje mnie, że kamionkowa miseczka, z której właśnie spożywał posiłek jest pęknięta. Ja na to, ze śmiechem, że nie dam się nabrać !!! Taki kawał grubymi nićmi szyty..... Ale wiecie co, faktycznie miała pęknięte szkliwienie o czym nie wiedziałam. Chyba było to lepsze niż psikus.