miałam wielki problem jak je spakować, wersji było kilka, ostatecznie stanęło na kartonie, zielonej bibułce, celofanie, rafi i kukurydzy...
musi wystarczyć...
Ale, ale plany planami,a życie życiem.
Przytrafił mi się wypadek narciarski. Szybki młodzian wyhamował na mnie. Efekt : rozcięta noga, potłuczone kolano i bark i łokieć. Życie uratował mi kask, bo fruwająca narta trafiła mnie w głowę na tyle solidnie, że miałam tylko mdłości. Ale jest i plus- był ratownik GOPR, który udzielił mi pomocy (wiem komu 1% podatku dam), a badanie tomografem miałam po zaledwie 2 godzinach czekania.
Jednak zmartwienia w oczach bliskich nie chciałabym już widzieć.
Pozostaje mi apelować to tej małej grupy, która w kaskach nie jeździ- kupcie bo warto !!!
Powiadają, że człowiek jest kowalem swojego losu. Ale dość często los jest kowalem, a człowiek kowadłem.
niedziela, 28 lutego 2016
sobota, 20 lutego 2016
piątek, 12 lutego 2016
recyklingowa poszewka...
.... była kiedyś spódnicą, którą złośliwe krasnoludki z szafy zwęziły.... pewnie je znacie...
Trzeba było kroić tak jak materia pozwalała. Miała już naszyte cekiny, więc jak ulał pasuje dla mojej siostrzenicy, gdyż ta uwielbia wszelkie błyskotki.
Z zaległości..... to dziękuję za świąteczne kart Janeczce z Janeczkowa i Gosi z Żyrafowa.
Lepiej późno niż wcale.
Mam nadzieję się poprawić z kolejnymi wpisami
Trzeba było kroić tak jak materia pozwalała. Miała już naszyte cekiny, więc jak ulał pasuje dla mojej siostrzenicy, gdyż ta uwielbia wszelkie błyskotki.
Z zaległości..... to dziękuję za świąteczne kart Janeczce z Janeczkowa i Gosi z Żyrafowa.
Lepiej późno niż wcale.
Mam nadzieję się poprawić z kolejnymi wpisami
Subskrybuj:
Posty (Atom)
