piątek, 7 czerwca 2013

teatralny raport

Wczoraj byłam w Krakowie w teatrze STU na przedstawieniu "Sztuka kochania". I co ? I warto było ! Zdecydowanie. Obśmialiśmy się za wszystkie czasy. Śmiech wywoływało to co się działo na scenie, ale i sama widownia dostarczała powodu do śmiechu, jej reakcje. Sala była pełna. Miłym zaskoczeniem był fakt , że miejsca mieliśmy przy samej scenie, w pierwszym rzędzie.
Dowiedziałam się też jak się teraz do teatru nosi. Otóż może to być : koszulka polo, która się z żelazkiem nie spotkała, bluza z kapturem ale ta dla odmiany prasowana , a co do fryzur to hmm... moja babcia określiła by ja mianem rozczochranej. Ale może pochopnie osądzam i ktoś wpadł w biegu.
Wieczór zakończył się spacerem na rynek. Był zdecydowanie udany.

5 komentarzy:

  1. Zazdroszczę tego wypadu do teatru. Spaceru po rynku krakowskim też, bo wiem, że wieczorem jest tam bardzo magicznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Choć nieładnie ale i ja zazdroszczę, zarówno wypadu do teatru jak i spaceru po rynku krakowskim. Stare dobre studenckie czasy związane z Krakowem przypomniałaś mi kochana. Dziękuję i pozdrawiam cieplutko. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sto lat nie byłam w teatrze, a bardzo lubię takie żywe i prawdziwe słowo :-)
    W dzisiejszych, niechlujnych czasach, tylko ludzie z naszych pokoleń wiedzą co to jest prawdziwa sztuka i przez szacunek dla niej ubierają się elegancko.
    No dobra! Za bardzo uogólniam.
    Są ludzie z wyczuciem miejsca i czasu. I są też ludzie bez tej cennej umiejętności.
    Ale najważniejsze, że CHODZĄ do teatru! Ogłada zapewne przyjdzie z czasem :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale Ci zazdroszczę! Kraków, teatr, spacer!Ja bardzo lubię chodzić do teatru, chociaż zdarza mi sie to niezbyt często...., ostatnio byłam chyba w lutym na sztuce "Klimakterium", ale w pamięci zapadły mi "Madame Butterfly" w Teatrze Narodowym i "Upiór w operze" Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń