niedziela, 29 lipca 2012

na upalny lipcowy dzień najlepszy jest ...


... jabłkowy kompot. Koloru dostarczyła garść czarnych porzeczek, a aromat wzbogacił cynamon. Eksperyment z cynamonem do porzeczek okazał się całkowicie udany.
Jak tak patrzę na zdjęcie to widzę na nim trochę historii: haft maszynowy na ściereczce wykonany przeze mnie na maszynie singierce jakieś 20 lat temu, wzór przed wojennej gazety z 1938 roku z archiwów mojego taty, a spodek po prababci. Jeszcze go nie stłukłam....
   Muszę powiedzieć też, że mam dobrego Anioła Stróża. A dlaczego ? Otóż złamał się jeden z dwóch głównych konarów starej jabłoni pod ciężarem zbyt dużej ilości jabłek. Co ma jedno z drugim wspólnego? Otóż kilka godzin wcześniej dokładnie w tym miejscu gdzie upadł konar wyrywałam chwasty.

wtorek, 24 lipca 2012

historia powstania kolejnego pokrowca ...


...na niewielki sprzęt. Tzw. markowy sprzedawca nie zawarł w opakowaniu pokrowca, a przechowywanie sprzętu w styropianie jest cokolwiek nieporęczne, więc trzeba było coś wymyślić.
Z czego będzie wierzch pokrowca wiedziałam od razu, bo została jeszcze druga nogawka ze spodni, które zostały przerobione na etui na suszarkę do włosów. Kolejna sprawa to co do środka ? Sama podszewka ....
hmm , za wiotkie, ocieplina w środek, za sztywne. Stwierdziłam jednak, że nic innego nie wymyślę i już miałam nożyczki w dłoni, już "ciach" miało być, gdy rozległ się gong w drzwiach. Przyszedł gość, koniec szycia. Jednak odczekanie ma swoje plusy, bo przypomniało mi się o welurowych spodniach, z których wyrosło moje dziecko. Tkanina jest miękka, struktura przypomina sztruks, a kolor też akuratny.
Zamówienie było takie : bez ozdób. Jak to mówią "naś klient, naś pan". Jednak udało się przekonać klienta to jednej , słownie jednej, czerwonej kokardki. Argument był prosty, dla odróżnienia przyszłej zawartości kieszonki.  Więc dla wygody.

środa, 18 lipca 2012

frywolitkowe drobiazgi i kwiatowe wieści


Robiłam poszukiwania w torebce i oto co znalazłam. Nadmienić pragnę, że nie tego szukałam. Mały woreczek z resztką nici (tak mi się wydawało), a tu jeszcze kilka frywolitkowych drobiazgów. Każdy inny. Coś wymyślone, choć nie zawsze wyszło tak jak się spodziewałam. Niemniej miło było je znaleźć.

No i pochwalę się : Hoja mi zakwitła! Oj nie czyni tego co rok, oj nie.  Ma aż 4 kiście kwiatów. Przynajmniej tyle znalazłam. Możliwe,że jest ich więcej ale roślina jest tak splątana,że nie widać nic więcej. Wieczorem pachnie....


Bratki w gąszczu maciejki. Wyrosła prawie do połowy uda. Szkoda,że nie można jej zapachu przesłać.....


No i moja lawenda , po sąsiedzku z marzanką wonną. Majowy przymrozek, ten co już po Zośce przyszedł trochę jej zaszkodził, niemniej jednak poradziła sobie.
A tak przy okazji. Kiedy się człowiek mocno zdziwi? Wówczas gdy wiesza pranie i oberwie jabłkiem w rękę. Trochę zabolało, jednak tyle lat w zasięgu drzewa przebywałam i po raz pierwszy coś takiego mnie spotkało.
Dziękuję za ciepłe słowa, które zostawiacie. Wspaniale wiedzieć,że ktoś chce zostawić u mnie ślad !

poniedziałek, 9 lipca 2012

kocie opowieści

W domu , jak wiadomo, mamy takie oto żywe stworzenie. Kilka dni temu zaczęła się inaczej zachowywać niż zwykle. Pierwszym objawem było, hmmm jakby to powiedzieć... jakby ją brało na wymioty. Po czym  szybko wyniosła się z domu na kilka dni. Już myśleliśmy, że przeniosła się do kociego raju. Nie pomagało przywoływanie, na które zawsze reagowała.
Gdy się pojawiła wyglądała jak kupka nieszczęścia, futro zmatowiałe, jakby zmalała, do tego szarpało ją jeszcze bardziej. Nie chciała jeść ani pić. Biorąc pod uwagę panujące temperatury po ok 30 do 35 stopni nie wyglądało to różowo.Była osłabiona. Doszliśmy do wniosku, że musiała coś zjeść i to coś wbiło jej się w gardło. Żal było patrzeć. Zaczęło się poszukiwanie weterynarza. Ten , do którego chodziła był nieuchwytny ( urlopy), w drugiej lecznicy nikt nie odbierał telefonu. W końcu trafiliśmy do nowo otwartej lecznicy. Tak na marginesie życzyłabym sobie aby tak wyglądały poradnie dla ludzi.
Lekarz stwierdził, że Ruda ma ostre zapalenie gardła i krtani i powiększone węzły chłonne. Jak żyję to nie słyszałam i nie spotkałam się z tym, że kot może mieć takie schorzenie. Ba, jak opowiedzieliśmy o tym naszym mamom to też nie chciały wierzyć. Trzeba było jeździć na zastrzyki z antybiotykami. W sumie dostała 9 zastrzyków. Dziś leczenie zostało zakończone pomyślnie i dlatego mogę spokojnie o tym pisać. Oj żal było patrzeć jak zwierzę się męczy.
Cieszę się, że jest zdrowa i że mogliśmy ją leczyć.
Uff, bo trochę nerwów nas to kosztowało.

środa, 4 lipca 2012

specjalne podkładki pod kubki

dla studentki filologii. Jakiej? Chyba widać. Mam nadzieję ,że się spodobają.
 Szyło się nieciekawie bo materiały śliskie, a i maszyna mi fiksuje.
Dziękuję, za słowa zachęty. Jak przyjemnie jest je czytać !!!

niedziela, 1 lipca 2012

historia powstania pokrowca / kosmetyczki...

... na suszarkę do włosów.
Dziecko jechało na kolonię, dziecko ma długie włosy to bez suszarki się nie ruszy. No dobra, suszarka jest, pokrowiec też ma. Jednak tak po bliższym się mu przyjrzeniu taki odlotowy to już nie jest.
Przydał by się nowy. Hmmm, tylko z czego uszyć ?
No tak, dobrze, że jest magiczna szuflada ,do której trafiają rzeczy co te je szkoda wyrzucić. No i były też tam takie oto spodnie. Mało chodzone . Uznałam, że przyszedł ich czas i, że nadadzą się znakomicie. Odpadło mi zdobienie, bo juz było. Z formą nie musialam sie męczyć, bo za wzór posłużył mi poprzedni pokrowiec. Wyszedł prawie taki sam. Prawie , bo ja zrobiłam odcinane dno.
Chciałby ktoś dla mnie uszyć duuużą kosmetyczkę w zamian za coś przezemnie wykonanego?