poniedziałek, 28 września 2009

Już jesień

Owoc niedzielnego spaceru.

Jakby ktoś chciał sok zrobić to bez czarny ma już owoce.

Pszczoły zbierają ostatni nektar.

Motyle smakują opadłe węgierki. I jednego i drugiego jest w tym roku całkiem sporo.

Jesienne kwiaty.

Jesienne liście.

Mamy nowego domownika

Rzecz się działa w sobotę. Zupełnie nie spodziewanie usłyszałam dzwonek do drzwi. Otwieram, a za progiem stoi siostra koleżanki tuląc do piersi małe kociątko. Jako, że w małych społecznościach wieści się szybko rozchodzą to wiedziała ,że nasza kotka odeszła do kociego raju . W związku z tym wymyśliła sobie ,że skoro już wcześniej mieliśmy kotkę to i weźmiemy kolejną. No i jak było odmówić. Obok mnie stało moje dziecię. Pytanie czy chce kociaka było z rodzaju retorycznych. Zaraz ta trzęsąca się kuleczka znalazła się na jej rękach. Nastąpiła szybka organizacja: legowiska - pudło po butach, jedzenia-wyprawa po "puszeczkę" do sklepu, misek- spadek po poprzedniej kotce no i kuwety- tu poświęciłam moją blachę do ciasta (w końcu będzie pretekst aby kupić nową). Kolejną sprawą był wybór imienia. Córa wymyśliła Rudzia, no i tak zostało. Nie minęły dwa dni, a po tym trzęsącym się stworzonku nie zostało ani śladu. Zwiedza wszystkie kąty, chce się bawić. I jak się tu w takim maleństwie nie zakochać.

wtorek, 15 września 2009

historia powstania pewnych rękawiczek

Wydarzyło się to jakiś czas temu. Moja córcia miała przystąpić do pierwszej komunii. Obok przygotowań duchowych są również przygotowania materialne. Jednym z nich jest odświętny strój. No a uzupełnieniem takiego stroju są rękawiczki.Rozpoczęłam więc poszukiwanie takowych. A tu zaczęły się schody. Okazało się iż dziecię moje ma tak małe łapki, że gotowe rękawiczki są na nią po prostu za duże. No to wymyśliłam, że w końcu mogą być wydziergane szydełkiem. Znalazłam profesjonalną pracownię koronkarską i pytam czy zrobią rękawiczki dla "komunijnego" dziecka. W odpowiedzi usłyszałam, że w zasadzie takich rzeczy nie robią, że jakaś kooperantka kiedyś robiła do ślubu ale to wyjątkowo gdyż nie jest taka łatwa sprawa bo trzeba się umawiać na miarę , nie jest to nic typowego, a czasochłonne to jest, nie jest takie proste do zrobienia bo ręka mała itp itd w ten deseń. Aby mnię zupełnie zniechęcić podano mi cenę za tę usługę, jeśli by ona wogóle doszła do skutku - kwota zwaliła z nóg. Co było robić. Po wyjściu od koronczarek udałam się do pobliskiej pasmanterii i kupiłam szydełko oraz nici. Następnie przeglądnełam literaturę fachową do jakiej miałam dostęp szukając jak zrobić koronkowe rękawiczki i nic nie znalazłam. Zasięgnęłam z kolei opinii w rodzince wśród starszego pokolenia. I dowiedziałam się, że trzeba to robić na okrętkę, potem naddać, następnie zebrać i do stracenia. Po takim wykładzie i wydaniu kilku sensowych odpowiedzi typu :achaa, uchum zabrałam się za dzierganie. Trochę było robienia następnie prucia ale wyszło coś co na dłoniach się trzymało. I tak z życiowej potrzeby powstały moje pierwsze w życiu szydełkowane rękawiczki. Na podsumowanie należy dodać iż do dziewczynek stojących przed kościołem , przed samą uroczystością ksiądz powiedział aby oddały mamom i torebki i rękawiczki tak aby je nic nie rozpraszało.

czwartek, 10 września 2009

urlpowe wspominki i nie tylko

Oj , długo nie pisałam. Był to czas urlopu z marnym dostępem do netu ale za to spędzony z rodziną na podziwianiu i kontemplowaniu otaczającego, pięknego świata tu torfowisko:

tu zwierzęta zaklęte w kamieniu:

a tu dla odmiany żywe
Zaś w skansenie zatrzymał sie czas. Ten wózek urzekł mnie. Brakuje mu co pawda budy ale jak na 9o -cio letniego weterana trzyma się całkiem dobrze. Obok kosiarka do kompletu.

To zaś sprzęty dla pań, na piewszym planie pralki, po lewej magielnice, na ścianie tary.
Natomiast zaciekawiło mnię co to za coś w kształcie dzwona z długim kijem. Pierwszy raz cos takiego widziałm! Okazało się, że to to służyło do robienia małych przepiórek, do robienia piany. Ciągle człowiek się czgoś uczy.

No a tutaj cudo : pralka automatyczna z lat 20-tych ubiegłego wieku. I niech ktoś utyskuje na dzisiejsze automaty. Wtedy to trzeba było mieć krzepę aby je obsługiwać.

Dla odmiany zabawki dla małych dziewczynek

i dla małych chłopców.

Osobisty małżonek posiadał taki samolocik.

Sierpień zakończył się też smutnym wydarzeniem. Odeszła od nas, jeśli można tak powiedzieć nasza kotka. Miała 14 lat i 2 miesiące. Było nam przykro, zżyliśmy sie z futrzakiem. Zrobiło się jakoś tak pusto. Teraz nikt nie wybiega, nie czeka na nas i nie wita jak wracamy z pracy, ze szkoły, nikt nie wskakuje na kolana, nie zwija się w kłębek, nie pląta się pod nogami gdy pracujemy w ogrodzie, nie mruczy..... ech.... Pozostały tylko zdjęcia.

Jako, że początek roku szolnego już był trochę wspominek: