poniedziałek, 28 września 2009

Mamy nowego domownika

Rzecz się działa w sobotę. Zupełnie nie spodziewanie usłyszałam dzwonek do drzwi. Otwieram, a za progiem stoi siostra koleżanki tuląc do piersi małe kociątko. Jako, że w małych społecznościach wieści się szybko rozchodzą to wiedziała ,że nasza kotka odeszła do kociego raju . W związku z tym wymyśliła sobie ,że skoro już wcześniej mieliśmy kotkę to i weźmiemy kolejną. No i jak było odmówić. Obok mnie stało moje dziecię. Pytanie czy chce kociaka było z rodzaju retorycznych. Zaraz ta trzęsąca się kuleczka znalazła się na jej rękach. Nastąpiła szybka organizacja: legowiska - pudło po butach, jedzenia-wyprawa po "puszeczkę" do sklepu, misek- spadek po poprzedniej kotce no i kuwety- tu poświęciłam moją blachę do ciasta (w końcu będzie pretekst aby kupić nową). Kolejną sprawą był wybór imienia. Córa wymyśliła Rudzia, no i tak zostało. Nie minęły dwa dni, a po tym trzęsącym się stworzonku nie zostało ani śladu. Zwiedza wszystkie kąty, chce się bawić. I jak się tu w takim maleństwie nie zakochać.

1 komentarz:

  1. Kotka jest śliczna z resztą jak każde maleństwo. Sierść jest godna podziwu, w łatki i do tego bardzo puszysta i mięciutka:)

    OdpowiedzUsuń