Sobotę spędziłam pod znakiem słońca, grabi i liści. Nie tak soczystych jak na zdjęciu, a raczej brązowych, czekoladowych i kasztanowych. Odbyło się kolejne grabienie liści i mam nadzieję, że ostatnie tej jesieni. Uważałam tylko aby pozostawić orzechy dla stołujących się zwierzaków, a sądząc po łupinach było ich już całkiem sporo. Słoneczko przyświecało dość mocno, niebo było błękitne, rzeka lekko pluskała, czas jakby nie listopadowy. Pozbawiłam prymulki zielonych jeszcze liści, z ciężkim sercem bo coś im się poprzestawiało i jeszcze kwitły, może nie tak obficie jak wiosną , ale zawsze kilka kwiatów było. Jednak gdy słońce skryło się za horyzontem bardzo szybko zrobiło się chłodno i trzeba było zmykać do domu....
ach! jak ja tęsknię za taką soczystą zielenią! :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńps. widzę, że udało się wstawić odnośnik - hiperłącze :) mówiłam, że to proste :)
taka zieleń to dopiero wiosną. Co do PS widocznie nauczyciel był dobry :-)
OdpowiedzUsuńpiekna ta fotka ,u nie tez niestety liscie czakaja,a ja co ?? lenia mam i juz :)
OdpowiedzUsuń