niedziela, 17 lipca 2011

historie z życia wzięte


Wspomnienie truskawkowego sezonu. Nie tak dawno zjadłam ostatnie. Zdjęcie z mojej grządki.

Ale nie o tym chciałam. Otóż w pewien poniedziałkowy ranek dreptałam sobie do pracy. Szaro jest ,bo na deszcz się zbiera. Idę sobie chodnikiem, szeroki, równy jak stół , w oddali coś widzę, myślę sobie chleb, ale gołębi nie ma, więc nie. Po chwili zagadka się rozwiązała. Były to skorupy talerzy, jak mniemam z niedzielnego obiadu. Jeden zachował się cały ,bo spadł na trawnik, a w nim pływała marchewka. Porozglądałam się wokół, jak nic leciały z okna bloku stojącego nieopodal i na pewno nie z parteru.
Doszłam do wniosku, iż nie mają racji ci co twierdzą, że nie ma latających talerzy, oraz jak idziesz chodnikiem, w którym dziur nie ma to patrz do góry ,bo nie wiadomo co ci może na głowę spaść.
W rankingu pod tytułem : "dlaczego obiad wylądował na chodniku" najwyżej była  hipoteza ,że : obiad był za zimny. Czy dobra nie wiem....
Nie ukrywam, że jak żyję z taką sytuacją spotkałam się po raz pierwszy.
Opowieść druga : robótki ręczne zbliżają. Jadąc w pociągu dłubałam frywolitkę( czy tak można nazwać robienie frywolitki ?). Po skosie usiadła dziewczyna. Zaraz rozpoznała co robię. Okazało się ,że i ona zajmuje się rękodziełem. Jej specjalnością jest grawerowanie i robienie biżuterii. Z zupełnie nieznajomą osobą świetnie mi się rozmawiało. Było tak dużo tematów, a czasu tak niewiele, trochę szkoda. Ja musiałam wysiąść, ona jechała dalej.  Jednak stwierdziłam, że nie bardzo potrafię równocześnie rozmawiać i robić frywolitę.

6 komentarzy:

  1. Piękne truskaweczki. Pewnie smakowite. Ja w tym roku truskawek prawie nie posmakowałam, bo w tym czasie chorowałam i zakupy robiłam tylko w najbliższym sklepie. Niestety, truskawki w nim tylko sporadycznie bywały.
    Z latającymi talerzami mogłam się kilka razy zapoznać. Sąsiadka mieszkająca piętro niżej dość często była "pod wpływem". I wtedy jej ręce były bardzo pracowite. Z okna wypadały nie tylko obiady, ale często i drobniejsze meble. Inni sąsiedzi myśleli, że to mąż jest taki awanturniczy. A on często tym latającym przedmiotem obrywał.
    Fajnie jest spotkać nieznaną osobę i porozmawiać na interesujące nas tematy. Na dokończenie frywolitki pewnie znajdziesz jeszcze czas.
    Ja robótkuję w różnych miejscach. Muszę też napisać o pewnym dzierganiu w pociągu.
    Pozdrawiam")

    OdpowiedzUsuń
  2. no a moze pani dala dowod temu ze juz wiecej gotowac nie bedzie hahahaha od razu skojarzylo mi sie z wylatujacymi tv przez okna ;) no ja tez nie potrafie robic i z kim rozmawiac, natomias sluchanie i robienie idzie w parze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkiem niedawno szłam chodnikiem do kościoła i ktoś niemalże wprost pod moje nogi wyrzucił portfel przez okno, ale nie miałam odwagi go podnieść... Nigdy nie wiadomo, jaka była przyczyna i czy właściciel się nie zgłosi.
    Nie ma faktu bez przyczyny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny sposób na pozbycie się "starych modeli" zastawy stołowej - chyba będę musiała to przećwiczyć - chcę kupić nowe talerze, a mąż mówi, że przecież tego "szkła" mamy bez liku:)))
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  5. Też wolę myśleć ,że komuś nie pasowała zastawa , albo się znudziła , ale jak znam życie to kryje się za tym jakiś dramat .

    Kasiu ja też tak mam robótki tylko w skupieniu i w towarzystwie swoich myśli , a w trakcie rozmowy muszę patrzeć na rozmówcę , widocznie całą uwagę poświęcamy na to co nas aktualnie zajmuje , chociaż potrafię oglądać film i rozwiązywać krzyżówkę , czytać książkę i słuchać muzyki .
    Zazwyczaj czytam w podróży i wtedy wywiązuje się rozmowa na temat lektury .
    Pozdrawiam Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś nieprawdopodobnego z tymi talerzami:) hihi

    OdpowiedzUsuń