Druga odsłona gatek na prawie świecy. Nadal mylę się na tym schemacie, choć już trochę..... jakby... mniej.
Udało nam się nabrać nasze osobiste dziecko na 1 kwietnia. Hi hi....
Po czym, po chwili dosłownie, małżonek informuje mnie, że kamionkowa miseczka, z której właśnie spożywał posiłek jest pęknięta. Ja na to, ze śmiechem, że nie dam się nabrać !!! Taki kawał grubymi nićmi szyty..... Ale wiecie co, faktycznie miała pęknięte szkliwienie o czym nie wiedziałam. Chyba było to lepsze niż psikus.
Gatki są piękne - dziękuję jeszcze raz :) ewa
OdpowiedzUsuńPomysłowe i ładne pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńFajne psikusy :)) Dobrze, że nikt na tym nie ucierpiał.
OdpowiedzUsuńKurczę , a ja jakoś odstawiłam frywolitki i nie mogę do nich wrócić :)Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuń