środa, 3 kwietnia 2013

coś o gatkach i o życiu...

Druga odsłona gatek na prawie świecy. Nadal mylę się na tym schemacie, choć już trochę..... jakby... mniej.
Udało nam się nabrać nasze osobiste dziecko na 1 kwietnia. Hi hi....
Po czym, po chwili dosłownie, małżonek informuje mnie, że kamionkowa miseczka, z której właśnie spożywał posiłek jest pęknięta. Ja na to, ze śmiechem, że nie dam się nabrać !!! Taki kawał grubymi nićmi szyty..... Ale wiecie co, faktycznie miała pęknięte szkliwienie o czym nie wiedziałam. Chyba było to lepsze niż psikus.

4 komentarze:

  1. Gatki są piękne - dziękuję jeszcze raz :) ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomysłowe i ładne pozdrawiam Dusia

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne psikusy :)) Dobrze, że nikt na tym nie ucierpiał.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę , a ja jakoś odstawiłam frywolitki i nie mogę do nich wrócić :)Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń