W niedzielę byłam na koncercie orkiestry kameralnej. Nie sądziłam,że mój 100 letni kościół parafialny ma tak znakomitą akustykę. Muzycy przedstawili program jaki będą prezentować na międzynarodowym konkursie w Wiedniu, który ma się rozpocząć na początku lipca. Zagrali utwory między innymi : Mozarta, Lutosławskiego, Kilara.
Koncert był ciekawy nie tylko ze względu na muzykę ale też i na reakcje ludzi.
Szept z tyłu: "Ale to ponure !" fakt, mnie wyobraźnia podpowiedziała obraz starej kobiety, ubranej na czarno, której życie nie szczędziło kłopotów i trosk
Szept po lewej : "Kiedy oni skończą?"
Pani z prawej, sięga do torebki po program aby sprawdzić ile utworów do końca.
Pani , nieco po skosie uparcie pociąga nosem.
Kilka osób wyszło, mniej lub bardziej dyskretnie. Były jednak i osoby autentycznie zainteresowane tym co się działo i ich brawa były żywiołowe, a twarze rozpromienione.
Koncert zakończył się bisami.
Nie był to czas stracony jak dla mnie.....
Ja też lubię takie koncerty :)
OdpowiedzUsuńKoncerty w kościołach to wielkie przeżycie.
OdpowiedzUsuńNastrój miejsca sprawia, że głębiej czujemy muzykę. O cudownej akustyce tyko wspomnę. Wiem o tym z praktyki, bo w Katedrze Białostockiej też takie koncerty się odbywają.
A z publicznością różnie bywa. Jak ze wszystkim.